Amandus
Skradziony łabędź





Buziaki

Montmartre -- Zgadnij na kogo wpadłam wracając wieczorem od Huberta? Celię i Ramona z Brooklynu, przyjaciół Paula, którzy zatrzymali się u nas zeszłej zimy w Meksyku. Ona bawiła się świetnie, jak zawsze, on z kolei uparcie piłował sprawę fiordów czy czegoś, czego im brakuje odkąd opuścili Park Slope; patrzy na cały świat jak przybysz z kosmosu, który nie jest pewien co do składu atmosfery. Wciąż w kasku na głowie, by tak rzec. Nieznośnie uparty, absolutnie obcy. Twoje przeciwieństwo, jak myślę, a jednak jest między wami coś wspólnego. Zawsze obcy, ale mój obcy. Całusy. --A.

(ps -- Pamiętam zieloną emalię (!) ale o co chodzi z tym porwanym łabędziem?)

Nieznajomy





Kosmita