Ku zachodowi słońca
Smak Zachodu





Pustynia
Świeżo upieczony kierowca Marshall zmierza do Kaliforny („To miejsce, gdzie powinieneś bracie być”): zwyczajny gość koło pięćdziesiątki, ubrany nieco na tweedowo.

Obiekty i zdarzenia odsłaniają się wokół: głęboki wąwóz, wyschnięte dno, jadłoszyn, czerwona skała. „O niech mnie, a to tylko pustynia” – mówi – „i jeszczem jej nie opuścił”.

Na północnym wschodzie rozpustny wczesny księżyc snuje się ponad jakimiś górami. Zamarły w bezruchu przy prędkości 90 mil na godzinę, Marshall jedzie z lekkim drżeniem ku amerykańskiemu zachodowi słońca, który, jak od dawna podejrzewał, zawsze tam na niego czekał.

W bezruchu





Rozpustny