Mariusz Pisarski

Powieść jako zwierciadło umysłu

Klasyka nr 3: Patchwork Girl

Hipertekstem, przy którym warto się zatrzymać poruszając problem mitu powieści jako zwierciadła umysłu jest bez wątpienia także Patchork Girl Shelley Jackson. O powieści tej mówi się jako o cyfrowym kolażu, utworze, który jako jeden z pierwszych w pełni funkcjonalnie wykorzystał wizualny charakter hipertekstu. Nawet poszczególny paragraf wypełniający pojedynczą leksję zszyty jest z kilku pochodzących z innych źródeł tekstów. Autorka nie zaznacza miejsc, w których cytuje innych autorów. Całość utworu zszyta jest zatem z fragmentów tekstu i obrazów. Te również nie są całością, zszyte są z mniejszych obrazów i mniejszych fragmentów tekstu. Najmniejsze całostki, można by powiedzieć - łaty, pełnią rolę kotwic, podczepionych do kolejnych pozszywanych fragmentów tekstu, za którymi podąża czytelnik. Mamy tu więc do czynienia, jak spostrzegł to jeden z badaczy - już nie tylko z kolażem, ale czymś na kształt nowego podgatunku cyfrowej fikcji: z frankenfikcją. Tekst jest jak ciało, ciało upodabnia się do tekstu. Wizja tego utożsamienia wychodzi jednak dalej niż postmodernistyczne z ducha utożsamienie ciała z tekstem:

< W większości rzeczy przypominam ciebie. Mój wstępny paragraf przychodzi na początku, i mam całkiem tęgą głowę na ramieniu, mam mięśnie, tłuszcz i szkielet, który podtrzymuje mnie od obrócenia się w łój. Ale mój prawdziwy szkielet zrobiony jest z blizn: jest siecią która przecina mnie w trzech wymiarach. Tym, co utrzymuje mnie w całości jest to, co zaznacza moje rozproszenie. Najbardziej sobą jestem w szczelinach pomiędzy moimi częściami, choć gdyby pożeglowały one w dal niczym jakaś straszliwa regata, tu, na moim miejscu nie zostałoby już nic. Z tej to przyczyny ciężko ze mną żyć. Odnośniki mogą rozpościerać się bardzo daleko, zanim się załamią i jeśli jestem królową rozproszenia, to jakkolwiek daleko zabrałbyś z sobą moje szczątki (owinięte w siermiężne worki, w tłuste opakunki po rybach, zapakowane na drewniane wózki z pszenicą, zakupując mnie wciąż na nowo i zwracajac do rodzin, z których się wywodzę, niekochany bękart), potwierdzasz tylko moją władzę.

Pozszywane ciało monstrum, i złożone z kawałków ciało tekstu sugerują tu wizję pewnej całości, autonomicznej materii, która żyje swoim własnym życiem. Życie to wskrzesza jednak czytelnik zasiadając do lektury, kiedy to - wydaje się mówić Jackson - zszywa swoje własne monstrum. Powstaje w ten sposób sprzężenie zwrotne - umysł czytelnika odbija się w tekście, podejmując decyzję co do kierunku lektury i ożywia go, dzięki czemu - do samego aktu lektury wprowadzona zostaje dynamiczna "akcja", już sama lektura, czego zawsze życzyli sobie teoretycy hipertekstów, choć nie zawsze się to udawało, ma szansę być tu aktem twórczym, czynnością pisania. Akurat w tym hipertekście efekt ten jest uzyskany dzięki kilku piętrom literalizacji lektury. Naturalnemu w hipertekście zszywaniu ze sobą pojedynczych leksji towarzyszy tu stematyzowany w powieści proces zszywania monstrum. Czytelniczej refleksji nad tekstem towarzyszy refleksja bohaterów nad naturą pozszywanego ciała. Obie one, jak w procesie dyfrakcji fal, nakładają się na siebie i tworzą metarefleksję nad heterogeniczną naturą języka, czy w końcu nad kondycją człowieka we współczesnym świecie, który - jak cała ta powieść - jest zlepkiem świata cyfrowego i świata realnego, świata zwierzęcego i duchowego, i nawet ludzkie ciało - w dobie współczesnej technologii - staje się coraz bardziej zlepkiem ciała własnego z ciałami obcymi.

Hipertekstowa maszyneria Patchork Girl - wydaje się być zatem nie tylko odbiciem naszego umysłu i sposobu, w jaki postrzega on świat. To zwierciadło pokazuje nam naszą własną, niekoniecznie gładką twarz cyborga, dalekiego potomka Frankensteina.