które to światło stanowi problem, bo zawsze znaczyło tajemnicze promieniowanie z samej góry. a jeśli jest radioaktywne, jeśli jest przy tym „iks” lub „twarde”, jeśli jest jak zapalne ognisko soczewki, to jak tam, którą tkanką, patrzeć? gdybym mówił tu językami mistyków-imienników, jak poniektórzy, byłby piękny spór ciała z astrofizyką. czuję bowiem się najoczywiściej nieprzystosowany do podróży przez próżnię wysoką języków liturgicznych, gdzie w sposób niemożliwy furkocą sprane chorągwie ognia. nad głowami, to jest na miejscu ducha. który jeśli jest w powtórzeniach, to czemu dostępny nam język uznaje je za błędy? jeśli w permutacjach, to czemu monotonnie gną się, topią dyskietki ciała, odczytywane przez ognistą lupę? |