obrót. teraz uważaj: powtórzę, odbiję
jak tę piłkę powietrza w żyle szklanej rurki.
co dzieli się, zbyt mocno potrząsana. wiem:
też sztuczka, poziomnica. bo trzeba wyważyć
ruch artretycznych zwrotnic, wreszcie przepchnąć się
przez ten ciasny obiektyw wiecznie rozpędzonej
stacyjki „tunel”. śmieszna magistrala
spóźnień, mięknących torów. cel jeszcze nie w tym
przedziale, akapicie. tutaj tylko wzrok
i szkła na wierzchu: jeszcze jedna stacja
filtrów, jeszcze przesłona, bo skąd to bezdźwięczne
światło, które uderza w elewatory, w piersi
matowej blachy? skacze w ramiona? ze szkiców
(może albumów: hopfer)? pustych notatników,
samych spektrów historii w płynnej atmosferze
odwilży. śliskiej (ślicznej)
stacji docelowej.