prześwietlone są klisze. instytut pamięci,
która odbija samą siebie, grzebie
w teczkach koloru żwiru, rdzy z torowisk,

szlifuje kamień obrazy. a tu
asemantyczny jest pociąg z kijowa
i bez narodowości bazar „na trzecim peronie”

- towarowym podeście. i bezgotówkowy
obrót, potem spojrzenie. żaden w nim sentyment,
i żaden resentyment. bo oko niczyje:

zakrzywiona soczewka, rozwarta źrenica
formują się z powietrza. z jednego prześwitu
w piwnej tęczówce dworca. białko z mlecznych szyb,

i nawet wzrok wprost z warunków przestrzennej
ugody, z podzielenia. głosujcie na lewą
bądź prawą poczekalnię, na numerek kasy,

na małe permutacje. i tak się nie zmieni
punkt docelowy: pomnik sztucznej palmy
w centrum innego miasta. zdalna afirmacja

lekkiej, a więc wypartej przez pamięć, przestrzeni.