aby szło, bez powtórzeń, we własnym alfabecie,
bez słów, które brzmią, jakbyś podpisywał cyrograf.
jak ich zresztą uniknąć? na przykład gdy spóźniony
mówisz dentystce: ząb mnie boli, jestem?
wiertło mrozu w próchnicy poematu. wietrzy
kanalizację, by się wzniósł gaz, wymuszając
płacz od mrozu jak zomo poematu: pierze
najdokładniej. tak czyści, żeby w kontrze brzask ,
blask, kwas , gaz na ulicach. który niesie, a
nie wysadza rotundy niby szarej plomby
z amalgamatu. ot i właśnie – słowo,
które wyjaśnia: amalgamat, stop,
a więc roztopić. niech pływa narybek
mrozu, który jest z ikry poematu. a
wolne to tylko, cokolwiek niesie. zniesie.