Odbite

Kaflowy piec w S. I czytanie. Na wyścigi i dokładnie, na parapecie i na ogrodowej ławce. I pijąc: wino z białej butelki, wino białe, wino różowe, wino z zielonej butelki, wino kalifornijskie, sok jabłkowy, sok jabłkowo-grejpfrutowy, kawę ze śmietanką, z mlekiem, a w najgorszym wypadku tylko z cukrem, kawę latte, kawę pośpiesznie mrożoną.

Rozmowy: o pracy magisterskiej o owadach, o pracy magisterskiej o pęcznieniu. Czytanie na balkonie: tam dwie wieże telewizyjne śledzą wers za wersem. Raz twarzą do wież, a raz zasłaniając im ramieniem. Czasem odbierając spojrzenia poste restante. Czasem, gdy pachnie ziołami. A czasem czytanie książki o ziołach. Czasem w barthsowskim geście podnoszenie głowy. I wtedy patrzenie pod światło. Podpatrzenie pod światłem. I poparzenie podświatłem. Wciąż za dużo ulatuje z głowy.