Paralaksa

To już prawie wszystko. To już wszystko. To już ponad wszystko. Iskanie niekiedy zbyt niezbornych dźwięków znów sprawiało przyjemność. Zniknął ktoś, a to zniknięcie było od dawna pożądane. Pojawił się ktoś. Krótkie i coraz krótsze były bajki na dobranoc - od czasu do nieczasu zjadane zwyczajnie: jak pierniki, jak arbuzy i bakłażany. Zwyczajność przechodziła w niezwyczajność. W nowym domu zwijała dywany i zwijała wełnę, rozmazywała na blacie kuchennym arbuzowy sok. Ktoś zamknął ją na balkonie, ktoś wyświadczył coup de grace, ktoś zauważył pierwszy mleczny ząb, ktoś tańczył.