:: hiperteksty ::
 
:: aktualnosci ::
 
:: warsztaty ::
 
:: elektro  blog ::
 
:: gutenberg pub ::
 
:: skrzynka ::
 
 
m a g a z y n -  o d g ł o s y , r e c e n z j e
 
01
     
 

Tramwajem aż do kresu ekranu
- o Tramwajach w przestrzeniach zespolonych dra Muto

 

Hipertekstowa powieść autora o wdzięcznym pseudonimie dr.Muto to znalezisko, które w ręce patroli przeczesujących sieć w poszukiwaniu liternetowych perełek wpadło jako ostatnie. Prawdę mówiąc, autor, być może nie do końca ufając idei e-fikcji sam nadesłał do redakcji Ha.Artu” swoje dzieło, w formie wydrukowanego maszynopisu. Na szczęście znalazł się też odsyłacz do adresu w sieci, gdzie kilkadziesiąt krótkich w druku, a niemiłosiernie długich na ekranie rozdziałów, osadzono w przestrzeni hipertekstowej.

Tramwaje w przestrzeniach zespolonych to oniryczna podróż po Łodzi niedalekiej przyszłości, przez tekst przebija się gibsonowska fraza, unosi się nad nim postapokaliptyczny nastrój. Perypetie protagonisty, naszpikowane obsesją tramwajów, szyn, podkładów, wagonów kreślą tramwajową mapę pełnego przygód miasta, w którym jawa płynnie przechodzi w sen i na odwrót. (autor mapy takiej nie sporządza). Tramwaje czytać można od rozdziału do kolejnego rozdziału oraz od linku do linku (opcja losowego dostępu z przyczyn technicznych nie działa). Wtłaczanie w jedno pole pisma tekstu długiego na cztery strony drukowanej książki stało się niemal regułą w elektronicznych publikacjach polskich autorów. Dr. Muto reguły tej nie łamie. W konsekwencji, mimo wartkiej akcji, giętkiego języka i wytrawnego wyczucia stylu bardzo łatwo tu o odpadnięcie znużonego czytelnika od ekranu.

Główną jednostką narracyjną hiperfikcji Muto nie jest bowiem leksja, której kanony są tu doszczętnie pogwałcone. Jednostką taką jest rozdział, długi jak amerykańskie autostrady. Mimo to dr.Muto po części wychodzi z sideł, które sam na siebie zastawił. Ocaleniem okazują się tekstowe hiperłącza, które dzielą rozdziały na osobne, w miarę autonomiczne strzępki. Jak doszło do tego ocalenia? Oto próba rekonstrukcji wydarzeń: otóż Muto, mając już gotowy (do druku?) tekst, lecz chcąc go opublikować także w internecie - zaczyna drążyć w gotowej już powieści hipertekstualne tunele. Za sprawą tej autorskiej ingerencji pojęcie, przedmiot, lub postać w jednym rozdziale zaczynają odsyłać do pojęć, słów i wątków w innym. W trakcie lektury czytelnikowi każe się tu odskoczyć nawet o kilkadziesiąt stron dalej, w sam środek nowego rozdziału, w miejsce, gdzie akurat w tej chwili, lub za kilka słów rozpocznie się fragment tematycznie powiązany z punktem wyjścia linku. I tak dalej i tak dalej. W konsekwencji nie musimy śledzić rozdziałów powieści ani po kolei ani od początku do końca ani od góry do dołu.

Po tak wyodrębnionych tekstowych okruchach strzępkach powieści możemy poruszać się przez cały czas, nie mając poczucia utraty ciągłości. Ceną za ów efekt jest totalny brak estetyki nawigacyjnej i ciągła niepewność, czy zaczynamy kolejne segment lektury we właściwym miejscu, czy może o kilka wersów za wysoko lub za nisko. Tramwaje przestrzeni zespolonych to hiperfikcja siłą wykuta w skale druku. Niemniej jednak, pamiętając o drukowanej wersji utworu, to również doskonały literacki przykład tego, na ile przekaźnik potrafi wpłynąć na kształt samego przekazu.

Mariusz Pisarski (z: Liternet.pl, Kraków 2003)


........................................................................................................





strona główna : zastrzeżenia : blog : czat : kontakt




copyright © techsty.art.pl 2003