pada śnieg, bagdad pada. żadnych teledysków
z zimnej wojny za oknem. nikt nie obwiązuje
flagą łba dziadka mroza. zresztą którą? padają

pijacy i kolejne forty chodników: stróż jednak
mniej uparty niż fedain. poza tym to transmisja
nocna, więc dywanowy nalot białej flagi

odbywa się bez przeszkód. pada światło,
cienie latarni znaczą miejsca zrzutu
który przyspieszy upadek najnowszej

linii obrony wiersza polskiego, bo ten
nie radzi sobie nawet z polityką
mocarstwa śniegu. padają nazwiska,

tytuły, wydawnictwa. bo zima się jeszcze
nie poddała i w przestrzeń śle otwarty ogień
wiatru. strof pustostany bez przerwy na oddech,

celu, szczerbinki, wykusza. gdzie rytm
który połknie to wszystko? a jeśli to ten?
chroń, generale zimy, przed tym, co w nim straszy.