Bo to nie ma być książka. Bo to nie ma być przedmiot. Nie przedmiot pożądania, snobizmu, gier krytycznych, mocowania w oficjalnym dyskursie, upychania na siłę w nazwane wcześniej linie czy hierarchie. Bo to ma być czarny kwadrat na białym (więc defaultowym) tle przeglądarki. Bo to ma być jak u Malewicza: i zadrżeli krytycy, albowiem zobaczyli przed sobą nic. Litery w powietrzu, mrugające kilkanaście razy na sekundę - co można sprawdzić, spoglądając kątem oka na odpowiednio stary monitor.

Także z powodu tego wymagania sprzętowego tytuł brzmi: Low fidelity.