wiersz to mechanizm w czarnej, plastikowej trumience, zwykła, obskurna camera, w niej rozkład świateł. szybkość, precyzja, nawet jeśli zdrętwiał palec na spuście migawki. a wy gadacie wciąż o liniach papilarnych, tarciu o metalowy przycisk, omsknięciach, zadrapaniach. pewnie, że to łatwiejsze niż szyfry soczewek i ogniskowych. tyle, że o niczym, mechanizm o tym nie wie. posłusznie rozbija bryły (niech będzie jeszcze czarno-biały) na proszek, miał światła. sypie. tym węglowym pyłem sztucznego płuca. szepce rastrem, niewidzialną ziarniną ciszy: że on jest, nie ja. |