nie kawior, ale rybie pęcherze z niego. więc nie smak,
ale taca z niesmakiem. byle tylko szarpnąć
spławik mrozu i haczyk poematu. rwąc

żyłkę tak, jak łańcuchy celulozy, jak zęby.
więc cęgi mrozu kontra korzeń poematu.
tkwiący w dziąsła kieszonce. w nadmienionym powyżej,

jak i wszędzie, niesmaku. który jak robak mrozu
przegryza karty poematu. dlatego
to nie musi być w książce, lecz w innym medium: gaz, prąd,

związane elektrony. rubik, ubik, reboot,
radio mrozu pod butem poematu: trzask
rozdeptywanych mikrofonów. pęka