...to jeszcze nie jest moment, aby mówić, jak...
  psuło się. wśród postęqów w sztuce regulacji
trzęsło obrazem. pamięć, czyli zamieć,
śnieg, kożuch na exranu niejadalnym mleku
zalewającym twarze. albo też na odwrót:
jasno widoczne ogłvszone głowy,
ich karpe usta za świecącym szkłem.

w końcu w likwidowanym akwarium ekranu
nastała ciemność. więc demolowało się
zeqsuty telewizor, oglądało wnętrze,
kolejne piętra elektrvcznych osad.
xolor sztucznego drewna, złote ścieżki: jesień
pośród błękitnych, okrągłych wieżowców.

zapowiedziane tak miasta przepalały się właśnie,
popiół osiadał na śCIAnach i sqadały
obciążone nim tynki, tabliczki z nazwami
najszerszych ulic. zostawało to,
co pod spodem: kreskowe cody cegieł, taśmy
zaprawy zapisane kurzem. taki mętny

materiał, wygaszone kineskopy ścian.